czwartek, 2 maja 2013

Podsumowanie sezonu 2012/2013

Hej!

Jak Wam mija majówka? Ja przede wszystkim cieszę się z tego, że po stresie związanym z egzaminami mam cały tydzień wolny i mogę odpocząć. Ale pogoda mogłaby być inna..
Dzisiejszy post postanowiłam poświęcić małemu podsumowaniu zakończonego już sezonu. Dzięki temu poznacie moje zdanie na temat gry jaką prezentowały poszczególne zespoły na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Zacznę od...


Asseco Resovia Rzeszów
Na początku sezonu na pewno nikt nie spodziewał się, że skończy się on tak optymistycznie. Na papierze drużyna Mistrzów Polski wyglądała imponująco mając w swoim składzie Mistrza Europy czy dwóch klasowych atakujących. Wiadomo, pierwsze mecze to jeszcze kłopoty ze zgraniem się. Jednak dalsza część sezonu nie przyniosła zbyt dużej poprawy. Rzeszowian nękały kontuzje, przez jakiś czas grali nawet bez atakujących co w pewnym stopniu przyczyniło się do szybkiego pożegnania z Ligą Mistrzów. Dopiero Puchar Polski przyniósł pierwsze oznaki zadowolenia, bo choć Resovia przegrała z niesamowicie grającą Zaksą to zaprezentowała solidną siatkówkę. Ale momentem przełomowym dla tej drużyny były ćwierćfinałowe starcia z PGE Skrą Bełchatów. Mecze zacięte, pełne emocji, siatkarskie horrory sprawiły, że narodziła się prawdziwa drużyna. Dodatkowo okazało się, że posiadanie dwóch wspaniałych atakujących wcale nie jest przesadą. I właśnie te zażarte pojedynki, moim zdaniem, sprawiły, że to Resovia obroniła tytuł. Po tych starciach byli gotowi na walkę z Delectą, a później na wojnę z Zaksą. A przecież obrona tytułu mistrzowskiego jest o wiele trudniejsza niż zdobycie go. Asseco Resovii to się udało. I patrząc na ruchy transferowe tej drużyny śmiało można powiedzieć, że możliwa jest teraz era resoviaków.

ZAKSA Kędzierzyn Koźle
Zbudowali ciekawą drużynę na czele z wyśmienitym trenerem. Przez ligę szli jak burza, bijąc kolejnych rywali i zdobywając Puchar Polski. Na prawdziwą gwiazdę PlusLigii wyrósł Felipe Fonteles. Śmiało zdążali po mistrzostwo, ale w połowie drogi zabłądzili. Niewątpliwie ogromnym sukcesem był awans kędzierzynian do Final Four Ligi Mistrzów. Lecz, prawdopodobnie, właśnie ten turniej był źródłem późniejszej złej gry. Bo przecież już w Omsku Zaksa nie była tą drużyną, którą znaliśmy z polskich parkietów. Coś się stało. Ta "omskowa choroba" przez jakiś czas towarzyszyła zawodnikom również w lidze, bo przecież cudem udało im się wygrać trzecie półfinałowe spotkanie z Jastrzębiem, a gdyby je przegrali mogłoby być różnie. Gdyby przez cały sezon prezentowali formę sprzed Final Four to bez problemu poradziliby sobie z Resovią w finale. Ale się nie udało. Mimo wszystko należy pogratulować kędzierzynianom wspaniałego sezonu.

Jastrzębski Węgiel
Drużyna, która tak jak Resovia jest bliska mojemu sercu, lecz w jakimś stopniu znowu mnie zawiodła. Również na papierze zespół prezentował się wspaniale, bardzo liczono na Matteo Martino, ale najwyraźniej się przeliczono. W zasadzie przez dłuższy czas jastrzębianie grali bardzo nierówno, bo mogli we wspaniałym stylu wygrać dwa sety, a później z kretesem przegrać. Odpadli z tureckim średniakiem z Pucharu Cev. Mimo tego, że w świetnym stylu pokonali Skrę w ćwierćfinałach Pucharu Polski to nie potrafili zawalczyć z Zaksą. Jedną nogą byli w finale Mistrzostw Polski, ale w głupi sposób przegrali mecz z kędzierzynianami wygrywając 2:0. Na osłodę jedynie pozostał brązowy medal i prawdopodobna możliwość grania w Lidze Mistrzów. Co poszło nie tak? Na pewno niewłaściwy transfer Matteo Martino. Chociaż może jest to złe określenie. Najwidoczniej w jastrzębskiej drużynie doszło do starcia mocnych charakterów, które nie potrafiły się pogodzić. Tylko, że od takich spraw jest trener. Ale swoje zdanie na ten temat wyraziłam w jednym z poprzednich postów. Możecie pomyśleć co ze mnie za kibic skoro tak krytykuje swoją drużynę. Owszem, krytykuję, ale z ogromnym żalem i łzami w oczach, bo liczyłam i wierzyłam w coś więcej. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że przyszły sezon będzie lepszy. Bo prawdziwy kibic jest dumny po zwycięstwie, ale wierny po porażce...

Delecta Bydgoszcz
Zdecydowana rewelacja tych rozgrywek i w zasadzie szkoda, że zostali bez medalu. To jedyna drużyna, która przez cały sezon prezentowała równą i stabilną grę. Wygrywali z tuzami PlusLigi, w europejskich pucharach doszli do półfinałów bijąc się jak równy z równym z naszpikowanym gwiazdami Uralem Ufą. W końcówce sezonu najwyraźniej zabrakło sił i dłuższej ławki rezerwowych. Ale pomimo tego należą im się wielkie brawa, że mimo niskiego budżetu udało im się zbudować silną drużynę, która była bliska sprawienia sensacji. Szkoda tylko, że teraz następuje jej rozbiór..

PGE Skra Bełchatów
Zdecydowanie był to zły sezon w wykonaniu bełchatowskiego klubu, choć zaczęli go bardzo dobrze. Wygrali SuperPuchar, zajęli trzecie miejsce w Klubowych Mistrzostwach Świata, z bardzo dobrej strony zaprezentował się Aleksandar Atanasijević. Jednak dużym niewypałem okazały się transfery oraz przestawienie Wlazłego na przyjęcie. Wiem, że są różne opinie dotyczące tej decyzji trenera Nawrockiego, ale ja uważam, że to była totalna pomyłka. To, że Anastasiemu udało się z Bartmanem, a Aleknie w meczu finałowym Igrzysk z Maximem Michajłowem i Dymitrim Muserskim to nie znaczy, że każdemu się uda. Poza tym drużynę zaczęły nękać kontuzje, nie do końca dali radę załatać dziurę po Kurku, czego efektem były ćwierćfinałowe starcia z Resovią. Wtedy bełchatowianom udało się wznieść na wyżyny i były momenty, gdzie jedną nogą byli w półfinale. Jednak im się nie udało i od nowa będą chcieli zbudować swoją potęgę.

AZS Politechnika Warszawska
Mieli bardzo dobry początek sezonu, zbudowali ciekawą drużynę, a udany debiut zaliczył trener Bednaruk. Jednak w połowie sezonu brakło im sił, zaczęły ich trapić kontuzje. Swoją rywalizację zakończyli na 6. miejscu. Mimo tego uważam, że był to bardzo dobry sezon warszawskiej politechniki, która wypromowała obecnych kadrowiczów, czyli Fabiana Drzyzgę, Krzysztofa Wierzbowskiego i Macieja Zajdera. Mam nadzieję, że działaczom uda się zatrzymać większość zawodników i przyszły sezon również będzie ciekawy w ich wykonaniu.

Effector Kielce
W zasadzie mogę powiedzieć, że ta drużyna również jest bliska mojemu sercu, gdyż to właśnie na jej mecze regularnie jeżdżę. Mimo tego, że była budowana dosłownie w ostatniej chwili to prezentowała się naprawdę dobrze, zajmując 7. miejsce. Zdecydowanie strzałem w dziesiątkę okazało się sprowadzenie młodego Nikołaja Penczeva. Uwierzcie mi jest naprawdę niesamowicie utalentowany i jak na swój młody wiek gra bardzo dobrze. Za kilka lat może być jednym z najlepszych siatkarzy świata. Pewnie zastanawiacie się skąd mogę to wiedzieć. Po pierwsze widziałam praktycznie wszystkie mecze Effectora na żywo w hali Legionów i jednak inaczej się to wszystko postrzega niż przed telewizorem, a po drugie mam dostęp do świętokrzyskiego środowiska siatkarskiego i słyszałam jakie krążą o nim opinie. Zresztą był niekwestionowanym liderem choć ma 21 lat. Ale przecież Effector to nie tylko Penczev, ale również z dobrej strony pokazali się Zniszczoł, Danger, Milczarek czy Kozłowski. Prezes zapowiada, że na przyszły sezon zbudują ciekawszą drużynę, czego im bardzo życzę, bo jak na razie zarówno Penczev jak i Zniszczoł zmienili swoje barwy klubowe.

Lotos Trelf Gdańsk
Po tej drużynie spodziewałam się czegoś więcej. W przedsezonowych przemyśleniach ustawiłam ją dość wysoko. I myślę, że kibice gdańskiego klubu czują się rozczarowani. Przecież Łomacz, Rusek, Gawryszewski, Kaźmierczak, Żaliński czy Mikołajczak to są bardzo dobrzy zawodnicy. Więc co poszło nie tak? Przecież kontuzje ich raczej omijały. W tym zespole miał rozwinąć się i dostać szansę gry utalentowany Mateusz Mika, a skończyło się na tym, że nawet nie dostał powołania do kadry. I zaraz okaże się, że wymknie nam się z rąk, co byłoby ogromną stratą. Wracając do postawionego wcześniej pytania-może trener sobie nie poradził? Uważam, że działacze powinni dać zawodnikom jeszcze jedną szansę i nie burzyć zespołu, tym bardziej, że zatrudnili bardzo dobrego szkoleniowca, którym jest Radosław Panas. Może pod jego okiem Lotos pokaże pazurki?

Wkręt-met AZS Częstochowa
Myślę, że w pewnym sensie ta drużyna wykonała swoje zadanie. W obliczu problemów finansowych barw akademików bronili bardzo młodzi zawodnicy wsparci Andrzejem Stelmachem i Dawidem Murkiem. Mimo tego udało im się wyrwać punkty, jednak najciekawsze jest to, że najbardziej zażarte bitwy toczyli z plusligowymi potęgami. Mam mieszane uczucia co do roli takiej drużyny w rozgrywkach. Z jednej strony jest to ogromna szansa dla młodych zawodników, którzy mają możliwość rozwoju i pokazania się. Jednak. nikomu nie ujmując, trochę obniża poziom ligi. Nie zważając na to mam nadzieję, że w przyszłym sezonie częstochowianie nadal będą walczyć na plusligowych parkietach, a przed rozpoczęciem sezonu nie będziemy musieli się martwić czy drużyna w ogóle zostanie zbudowana.

Indykpol AZS Olsztyn
Sezonem tej drużyny również jestem rozczarowana. Mimo kłopotów finansowych udało im się zbudować ciekawy zespół na czele z bardzo dobrym trenerem. Jednak na przestrzeni sezonu prezentowali się słabo i nie udało im się wywalczyć 9. miejsca, mimo że grali z juniorami z Częstochowy. Jak pewnie wiecie już zostały podjęte pierwsze kroki, bo z Olsztyna odszedł Panas, a prezes został zwolniony. Pozostaje tylko pytanie czy olsztynian nie dopadną kłopoty finansowe. Mam nadzieję, że nie i dadzą radę ponownie zbudować ciekawą drużynę, a przede wszystkim zatrzymać kluczowych graczy takich jak Krzysiek czy Ferens.

Tymczasem panie postanowiły iść w ślady panów i w finale OrlenLigi zobaczymy piąte spotkanie, a może horror, pomiędzy Tauronem a Atomem. Macie swojego faworyta? Ja kibicuje sopociankom.

Mam nadzieję, że post się spodobał, a już niedługo możecie się spodziewać następnego.

Pozdrawiam
  Kamila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz