Te magiczne słowa wypowiedziane zaraz po meczu przez Tomasza Swędrowskiego i Wojciecha Drzyzgę na pewno zapadną mi w pamięci do końca życia. Kiedy prawie miesiąc temu pisałam post o ceremonii i meczu otwarcia Mistrzostw Świata nie spodziewałam się, że cztery tygodnie później będę żyła w kraju Mistrzów Świata. To jest coś nieprawdopodobnego i niezwykłego. Wydaje mi się, że nadal jakoś to do mnie nie dociera. Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z powodu nie tylko zwycięstwa naszych siatkarzy, ale również Nas kibiców i całej organizacji turnieju. Udowodniliśmy, że zasługujemy nawet na miano światowej stolicy siatkówki. Nie dość, że mamy Mistrzów Świata to jeszcze możemy poszczycić się wspaniałymi kibicami, świetną organizacją, a to wszystko dopełnia jeszcze jedna z najlepszych lig na całym globie. Nic dziwnego, że jeszcze w trakcie trwania turnieju pojawiły się głosy, by następne Mistrzostwa zorganizować także u nas. Byłoby to ogromne wyróżnienie, jednak wiadomo, że coś takiego nie za bardzo jest możliwe. Mimo wszystko wydaje mi się, że teraz siatkarskie turnieje będą organizowane u nas bardzo często. I tego sobie, pozostałym kibicom oraz naszym siatkarzom życzę.
Nie będę ukrywać, że przed rozpoczęciem Mistrzostw podchodziłam z dystansem do postawy naszej drużyny w tym turnieju. Bardzo się obawiałam jak poradzi sobie Stephane Antiga, a także ci mniej doświadczeni zawodnicy. Oczywiście, mocno w nich wierzyłam, jednak gdzieś tliła się we mnie nutka niepokoju. I wcale ona nie osłabła po rewelacyjnej pierwszej fazie Mistrzostw. Wiedziałam, że teraz z każdym meczem będzie trudniej, tym bardziej, że drugi etap rozpoczęliśmy od porażki z USA. W ogóle cała nasza droga do medalu przypominała rollercoaster. Po przejściu jak burza przez fazę grupową łączyliśmy się z niezwykle trudną grupą D, a rywalizację rozpoczęliśmy od przegranej z Amerykanami, która postawiła nas pod ścianą. Później musieliśmy przeżywać dramatyczny tie-break z Iranem i modlić się za zwycięstwo Argentyny. Następnie gdy z podniesioną głową wyszliśmy z drugiej fazy, nasz zapał został stłumiony przez grupę śmierci, do której trafiliśmy. Tutaj już walka toczyła się o życie lub śmierć, ale udało nam się wygrać pierwszą bitwę z Brazylią, a następnie wyrwać potrzebne nam do awansu dwa sety w meczu z Rosją. Byliśmy w półfinale Mistrzostw Świata! Tam czekał na nas teoretycznie łatwiejszy przeciwnik - Niemcy. Jednak każdy kto zna się na siatkówce wie, że nasi zachodni sąsiedzi do słabeuszy nie należą i postawili nam bardzo trudne warunki. Moim zdaniem był to nasz najtrudniejszy mecz w całym turnieju. Na szczęście szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę i mogliśmy cieszyć się z awansu do finału! W nim zmierzyliśmy się z wielką Brazylią, którą pokonaliśmy 3:1. Zostaliśmy Mistrzami Świata!
Pozostaje mi jedynie napisać: DZIĘKUJEMY!!!
Pozdrawiam
Kamila
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz